W TAJEMNICY UROCZYSTOŚCI OBJAWIENIA PAŃSKIEGO
Dzisiaj, kiedy Chrystus objawia się światu w Bożej Dziecinie w Betlejem, odkrywamy pragnienie kochającego Boga, by każdy człowiek dowiedział się o tym, że jest Zbawienie – Ratunek w Jezusie Chrystusie! To najważniejsze przesłanie czasu świętowania Bożego Narodzenia.
Trzej Mędrcy wyruszający w poszukiwaniu Boga (choć o tym nie wiedzą), zostają zaskoczeni, jednak składają pokorny pokłon przed Tym, który objawia się tak, jak sam tego pragnie a czemu jakby przeciwstawia się ludzki rozum. Wrażliwi na objawienie, które przychodzi podczas snu, inną drogą wracają niosąc ze sobą Ewangelię – Dobrą Nowinę do tych miejsc skąd przybyli – jest, przyszedł, widzieliśmy Go!
Może i nam potrzeba wyruszyć w poszukiwaniu… A tym, którzy sądzą, że znaleźli, życzyć daru świeżości poszukiwania Tego, który daje się znaleźć, ale nie daje się zawłaszczyć, zamknąć w „pudełku” zaszufladkowania choćby najmądrzejszych definicji. Niech Pan wzbudzi w nas miłosną tęsknotę poszukiwania, tak byśmy znalazłszy, nie mogli się nie dzielić i nie mogli nie nieść aż po krańce ziemi, tej radosnej nowiny, która odmieniana przez najróżniejsze przypadki, wyraża się na miliony sposobów – ale zawsze w duchu służby drugiemu człowiekowi.
Owo wyruszenie wiąże się niejednokrotnie z ryzykiem, niedogodnościami… Jednak, czy nie przywołuje nam to na pamięć owego tajemniczego wyzwania Mistrza z nad galilejskiego jeziora – „Wypłyń na głębię!”? Zatem w wolności, którą ofiarował nam dobry Bóg jako jeden z najpiękniejszych darów, dokonujmy wyborów miłości w czystości intencji i gorącym pragnieniu pełnienia Jego woli.
NOWY PROJEKT DLA AFRYKI – KAMERUNU (Nkol-Avolo)
Dzięki przyjaciołom i ludziom dobrej woli, którym serdecznie dziękuję za wsparcie, modlitwę i towarzyszenie, mogłem w roku 2007 odwiedzić najuboższą misję w Kamerunie prowadzoną przez polskie siostry w Nkol-Avolo. Mieści się ona ok. 150 km. od Yaounde w głębi buszu, gdzie w ogromnej prostocie i dystansie od udogodnień cywilizacji mieszkają prości, ale bardzo serdeczni czarnoskórzy. Jedyne murowane budynki, należą do misji katolickiej: kościół, dom dla rodzących kobiet, prowizoryczna przychodnia, dom proboszcza i sióstr. Reszta to domki z drewnianych elementów (liście palm, żertki grubszych patyków) oklejone czerwoną gliną wysuszoną w promieniach słońca. Tu zatrzymał się czas, choć żyją ludzie. Mówi się tam różnymi narzeczami (ok. 250 dialektów), tak, że nie są nieraz w stanie porozumieć się między sobą poszczególne plemiona.
Choć mijają powoli dwa lata od mojego pierwszego wyjazdu do Kamerunu, dopiero teraz podejmuję wyzwanie podzielenia się z Wami tym doświadczeniem. Chciałem, by opadły emocje. Usunąłem część zdjęć z pamięci komputera, bo były tego tysiące i postanowiłem podzielić się z Wami tym, co najistotniejsze. Zapraszam do zaglądania na tę część naszej przystankowej witryny, jeśli zechcesz wiedzieć coś więcej o tej części mojej i naszej historii oraz posługi. Doświadczenie to nie było łatwe, ponieważ był to czas mojego dochodzenia do siebie po przebytym obustronnym zapaleniu płuc i opłucnej a nie wiedziałem wówczas, że był to początek atakującej mnie niewydolności nerek. Ale to osobna historia i może kiedyś przyjdzie na nią czas. Na dziś zapraszam Cię w przepiękną podróż w niebezpieczne, ale i urokliwe zakątki kameruńskich chaszczy i krzaczorów – jak zwykliśmy nazywać z siostrami otaczający nas busz. Pikanterii dodają wysokie temperatury i 80% wilgotność powietrza, co dla zdrowiejących płuc było nielada wyzwaniem – jednak dały radę 🙂
Posługa sióstr, to głównie opieka medyczna, modlitwa i katecheza wśród najuboższych. Będąc tam, osobiście doświadczyłem nocnych najść ciężko chorych, którzy byli przywożeni, czy przynoszeni nawet z odległych stron (100 km), bo siostry były jedynym ratunkiem. Bardzo wzruszała mnie postawa służby sióstr, które zawsze gotowe do niesienia pomocy, pomimo zaawansowanego już wieku, były do usług. Nie jest to łatwe w tak tropikalnym klimacie i pośród dręczących licznych chorób jak malaria czy fileria. Nieustanna obecność komarów i innych insektów. Nie wspominam tu o wszędobylskich mrówkach – w łóżku, jedzeniu, na stole i ubraniach… Bycie na misjach a w szczególności w tak odległym i wydawałoby się zapomnianym zakątku, to postawa męczeństwa a także szaleństwa ze względu na miłość do Jezusa i ludzi. Tu oczyszczają się intencje pójścia za Mistrzem z Nazaretu, który wysłał swoich by szli po krańce ziemi i czynili uczniów. W naszych oczach misjonarze są bohaterami i podziwiamy ich za zaangażowanie i pewność wiary. Tutaj pośród najuboższych z ubogich, są bardzo zwyczajni, prości, broniący się normalnością i miłością, która nie jest naiwna, ale wymagająca i szukająca dobra człowieka, którego Bóg stawia na ich drogach.
Wspólna modlitwa, służenie spowiedzią, celebrowanie trzy i półgodzinnej Eucharystii, liczne rozmowy z mieszkańcami, pomoc w przychodni, odwiedziny w ich domach wśród licznych rodzin, to posługa tamtego czasu i dość krótkiego pobytu. Wiele można na ten temat przeczytać książek i naukowych opracowań oraz świadectw wspaniałych, pełnych poświęcenia ludzi. Jednak dopiero osobisty pobyt pośród najuboższych otwiera oczy i przynagla do niesienia pomocy. Dlatego właśnie rodzi się ten projekt do którego wsparcia Cię zapraszam!
Szczególnie posługa najmłodszym jest najbardziej wzruszająca i pilna, ponieważ są najbardziej bezbronni i narażeni na krzywdę wynikającą z nieproporcjonalnie rozkładanych akcentów społecznych. Ich zapał do modlitwy, wspólnych spotkań na różańcu, do śpiewu, grania i tańczenia podczas Eucharystii, zawstydzają nas dorosłych i edukowanych europejczyków. Spontaniczność wiary, ufność wobec duchownych i sióstr… to wszystko ukazuje piękno afrykańskiego Kościoła, który potrzebuje pomocy. Prawdą jest, jak mówi jedno z polskich przysłów: „nigdy syty nie zrozumie głodnego„. Są jednak ludzie, których serca ożywiane tchnieniem Ducha Świętego i współczującą dobrocią są gotowi wspierać tych, bez których prawda miłości zawarta w Ewangelii nie mogłaby rozchodzić się po krańce ziemi.
Ważne jest co zawieziemy, ale ważniejsze, że tam będziemy z misjonarzami i mieszkańcami tej ubogiej krainy. Mój pobyt w 2007 roku, był dla mnie samego ogromnym ubogaceniem w rozumieniu Kościoła jako Wspólnoty i jego uniwersalnego wymiaru.
Był to także wspaniały czas wzmacniania więzi przyjaźni z miejscowymi duszpasterzami i misjonarzami z Europy, czas dzielenia się ciężarami i modlitwy za siebie wzajemnie. Jak bardzo potrzeba tego wzajemnego umacniania. Podczas pobytu, zostałem poproszony o wygłoszenie słowa i złożenie świadectwa na rekolekcjach przed święceniami dla miejscowych kleryków, które prowadził bp Jan Ozga (Doume) w północnej części Kamerunu. Niezapomniane spotkanie i doświadczenie wspólnoty oraz modlitwy. Pan idzie przez cały świat, powołując młodych ludzi do wyłącznej służby Jemu i Królestwu Bożemu.
Jako ewangelizatorzy z Przystanku Jezus, możemy wiele razem! Wierzę, że wielu z nas zostało poruszonych łaską misyjnego ducha, który nie pozwala nam stać w miejscu i przynagla nas do twórczej obecności w świecie współćzesnym, gdzie doświadczamy mocą wiary, że nie okoliczności kształtują nasze życie, ale żywa wiara kształtuje, przemienia okoliczności, ponieważ Jezus jest Panem rzeczy niemożliwych!
Za Janem Pawłem II z wiarą powtarzamy: „Nie możemy być spokojni, gdy pomyślimy o milionach naszych braci i sióstr, tak jak my odkupionych krwią Chrystusa, którzy żyją nieświadomi Bożej miłości!” (Rmiss n. 86)
W kolejnym artykule, podzielę się z Wami bardziej szczegółowymi wiadomościami na temat całości przedsięwzięcia, kto będzie w nim brał udział i tym co możemy zrobić wspólnie. Dziękuję za Twoją życzliwą obecność i poświęcony czas. Niech Pan Cię wspiera na drogach, na których Cię postawił. O to, modlimy się codziennie w naszym Domu Wspólnoty w Gubinie, gdzie obecnie przeżywamy czas narnijskiej zimy.
ks. Artur Godnarski