Kolejny dzień rekolekcji przed ewangelizacją rozpoczął się Jutrznią. Biskup Edward bazując na fragmencie z Dziejów Apostolskich (Dz 22,3-16) przypomniał ewangelizatorom, że w kolejnym dniu otrzymali przez Słowo Boże dobrą lekcję spotkania. Jak powiedział: „tylko osobista relacja z Chrystusem może sprawić, że prawdziwie będziemy chrześcijanami. Św. Pawła przemieniła nie myśl a wydarzenie. Wydarzenie jakim była nieodparta obecność Zmartwychwstałego. I to spotkanie dokonało takiej przemiany. Tak była silna ta rzeczywistość”.
Rekolekcjonista podkreślił, że w przeczytanym tekście biblijnym jest jeden bardzo istotny element – „Paweł dostał dar spotkania z Jezusem. On go nie zapanował. To spotkanie zburzyło Pawłowowi jego hierarchię wartości, sposób w który żył, postrzeganie wspólnoty wiary, którego doświadczał”. Jego świat przez spotkanie z Jezusem został zupełnie zmieniony. O taką zmianę chodzi również w naszym życiu. Jak zaznaczył ksiądz biskup „jeżeli by ktoś nam zaproponował powtarzalny sposób życia i powiedział, że do końca życia tak należy postępować można by było oszaleć. Co to za wizja życia… Jeżeli nie dochodzi do bardzo osobistego spotkania z Panem to wszystkie elementy wiary takie są. Powtarzalne. Można się zamęczyć, zanudzić. Jeżeli nie ma tego procesu spotkania osobowego, to tak się obumiera. Tak obumiera też miłość międzyludzka. Kiedy kończy się fascynacja i ona jest ograniczona tylko i wyłącznie do świata emocji, uczuć i zaczyna blednąć przez powtarzanie to ludzie mówią „skończyła się miłość”. I tak też jest z wiarą. Kiedy zaczyna się powtarzanie (…) musi to skończyć się fiaskiem. Nie ma innej możliwości”.
Z rozważanego fragmentu Dziejów Apostolskich płynie jeszcze jedna lekcja. Paweł przeżył spotkanie, wiedział co ma zrobić i dalszy ciąg jego życia nie odbywał się już na zasadzie solo, w pojedynkę. On zostaje zatrzymany i do niego zostaje posłana wspólnota. Ananniasz sam nie wymyślił pójścia do Pawła. To nie był jego wymysł. To nie są pomysły na miarę człowieka. On wręcz niepokoił się, że ma podejść do kogoś, kto jest prześladowcą, do kogoś kto zachowuje się wobec wszystkich uczniów Jezusa w sposób niezwykle brutalny. Ale sposób w jaki powitał Pawła jest wzorowy na wszystkie czasu. Każdy ewangelizator musi wpisać te słowa nie tylko w głowę ale w serca. „Szawle, bracie” – to są serdeczne ciepłe słowa do człowieka. Takie spotkanie nie ma nic wspólnego z formalnym przyjęciem. To jest relacja osobowa, osobista. Z zupełnie innej kategorii.
Wspólnota może się odnowić, kiedy ma ludzi którzy są na tyle wierni, że mogą wykroczyć poza konformizm, schematy myślenia i działania. Nie ma rozwoju jeśli gdzieś jest tylko powtarzanie czegoś, co już zaistniało. Człowiek odrodzony z wody i Ducha na sposób pawłowy potrzebuje momentu drugiego narodzenia.
Biskup przestrzegał ewangelizatorów przed zamykaniem się na wspólnotę ludzką. Jak powiedział: „pośród nieciekawych ludzi wokół może żyć bardzo dobry człowiek. Jednak zamknięty w przestrzeni dobra, które przeżywa zupełnie uczciwe. Nie wydaje to owoców. Nie jest to dzielone. Nie ubogaca to nikogo. Po prostu jest porządny człowiek. Ale są i inne nurty i one rozwijają wspólnotę. Nurty ciągłego czytania znaków czasu. Odkrywania rzeczywistości. Powielanie jest nudne i smutne. Jest drogą a właściciel brakiem drogi. Nie prowadzi do niczego. Trzeba narodzić się do pewnej wizji bardzo osobistej. Do przeżycia bardzo osobistego”.
Wyzwania współczesnego świata sprawiają, że „potrzeba ludzi nowych. Pilnie potrzeba tych, których umysł i charakter nie byłyby więźniami systemu, w którym ja żyję. Także religijnego. Obojętnie jaki to system. W wierze też da się zamknąć. (…) To wszystko nowe nazywa się w Ewangelii nowym narodzeniem. Tacy ludzie rodzą się z Ducha. Nie rodzą się sami. Rodzą się ze Spotkania.
Czasami jedne człowiek we wspólnocie wnosi więcej niż 999. W wierze nie ma „swojego” jest „boskie” nie „moje”. Jesteśmy wtedy prowadzeni i kierowani duchem Boga”.
Ewangelizatorzy usłyszeli również o potrzebie wcielania słów w czyn i dawania świadectwa swoim życiem, ponieważ „najpiękniejsze słowa mogą być martwe, drętwe, zakłamane. Nic nie znaczą, jeśli nie ma w nich życia. Życie wiary istotnie oznacza inny sposób przeżywania mojego spotkania z Bogiem. (…) Łatwo się przyzwyczajamy do rytów i obrzędów. Dzisiaj trzeba pilnie tworzyć i miejsca modlitwy, miejsca w których Bóg jest dotykalny. Miejsca,w których dokonuje się faktyczna przemiana serca. To miejsce może być wszędzie. Problem jest w dotarciu o serca. To nasze zadanie”.